Kanada już nie pachnie żywicą

2013-01-30 16:33:33 (ost. akt: 2013-01-30 16:46:01)

Kiedy Arkady Fiedler napisał książkę "Kanada pachnąca żywicą", był rok 1937. 75 lat później, pod koniec 2012 roku, klimatów tych szukał w Kanadzie Bolesław Uryn z Olsztyna, uczestnik survivalowych wypraw, pisarz, fotografik, ichtiolog.

Część trasy podróżnicy pokonali indiańskimi canoe

Część trasy podróżnicy pokonali indiańskimi canoe

Autor zdjęcia: Bolesław Uryn

Kanada to drugi po względem powierzchni kraj na świecie. Kojarzy się z puszczą, swobodnie żyjącą dziką zwierzyną, Indianami no i z tym fiedlerowskim zapachem żywicy.
Survivalovą wyprawą do Kanady, na przełomie września i października ubiegłego roku, w której wziął udział Bolesław Uryn, kierował doświadczony podróżnik Jerzy Romańczuk. W składzie ekipy był również Mirosław Warszawski.
Wyprawę zapoczątkował spływ canoe od wioski indiańskiej Anama Bay, w której zatrudnili miejscowego przewodnika imieniem Helgi. Canoe wypożyczyli od Indian. Nie były, jak pisał kiedyś Fiedler, z drewna, tylko z plastiku i aluminium.

Indianin na quadzie


— A sama wioska? Tipi, totemy? Nic z tych rzeczy! — śmieje się Fiedler. — Indianie żyją na wysokim poziomie, mają eleganckie domy, wyposażone w sprzęt RTV, samochody, albo mieszkają w przyczepach campingowych. No i posiadają quady do poruszania się przez puszczę. Objęci są szeroką pomocą rządu.
Wyprawa trwała pięć tygodni. Wyruszyli z wioski Anama Bay rzeką Worpad River i Pelikan River w kierunku jeziora Winnipeg. Było "indiańskie lato", czyli odpowiednik polskiej złotej jesieni. W dzień czyste niebo i plus 20 stopni, w nocy minus 10. Drzewa w kolorach, na ziemi czerwony dywan borówek.

Niedźwiedź w namiocie


Te borówki to przysmak niedźwiedzi.
— Część podróży odbyliśmy samochodami — opowiada Uryn. — Niedźwiedzie, zajęte jedzeniem, nie zwracały na nas uwagi. Raz tylko miś włamał się podczas postoju do ich namiotu, bo coś go tam skusiło. Najedliśmy się strachu, ale spłoszony niedźwiedź uciekł.
Zaopatrzenie organizowali sobie podróżnicy po drodze, polując na kaczki i na szczupaki. Rygory łowieckie i wędkarskie są w Kanadzie surowe. Wysokie są również ceny zezwoleń na polowania.
— Puszcza kanadyjska jest przepiękna, dzika, pełna zwierząt, wspaniałej przyrody i olbrzymich drzew. Przez wiele lat była beztrosko wycinana, teraz, na skutek protestów międzynarodowych organizacji ekologicznych, jest objęta częściową ochroną — opowiada Uryn. — Obok niedźwiedzi żyją w niej wilki, leśne karibu, mnóstwo ptaków.

Poszukiwacze złota i buldożery


Przy okazji poznali poszukiwaczy złota. Widok poszukiwacza, który z miską w dłoni służącą do płukania złota, stoi po kolana w wodzie jest dziś rzadkością. Obecnie złoto w Kanadzie wydobywa się głównie z ziemi. Na działkach pracują potężne buldożery. Wydobywa się setki ton ziemi i kamieni, płucze maszynowo, po czym na dnie pokazują się grudki złota. Sezon wydobycia jest ściśle określony.
— Poznaliśmy tam Polaka, właściciela złotonośnej działki, który walczył pod Monte Cassino — opowiada Uryn. — Nazywa się Stefan Olbrecht. Jak usłyszał, że rodacy, rzucił się nam na szyję. A potem, jak już siebie porozmawialiśmy od serca, wyznał, że ma działkę niedaleko, na złotonośnym terenie, jakąś godzinę drogi stąd. I poprosił, żebyśmy tam pojechali, sprawdzili, czy stoi jeszcze traperski dom, który postawił. Tyle, że on złota już nie poszukiwał.
Została puszcza i niedźwiedzie
Co zostało w Kanadzie z klimatów książki Arkadego Fiedlera? — Niewiele — stwierdza Bolesław Uryn. — Na znalazłem w Kanadzie ani Indian o malowniczo brzmiących nazwiskach, ani wiosek indiańskich z tipi. Została, choć trochę przetrzebiona puszcza, niedźwiedzie, garstka Polaków urodzonych przed wojną. Nawet Kanada już tak nie pachnie, jak wspominał Fiedler, żywicą.
Władysław Katarzyński

Na mapie oznaczyliśmy jezioro Winnipeg.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB