Z Olsztyna na Daleki Wschód. "Spacer wśród kambodżańskich min"

2012-08-06 16:49:15 (ost. akt: 2012-08-06 12:50:53)

Był na spotkaniu z Dalajlamą w Indiach, podróżował samotnie po Iranie. Teraz chce pojechać na bardzo Daleki Wschód. Piotr Abramski, student prawa z Olsztyna, w sierpniu rusza w kolejną podróż. Tym razem dotrze do Tajlandii i Kambodży.

Z Olsztyna na Daleki Wschód. Spacer wśród kambodżańskich min

Autor zdjęcia: Piotr Abramski

— Tajlandia i Kambodża, a wcześniej Indie, Iran. Skąd pomysł na zwiedzanie tych akurat krajów?
— Odwiedzam takie kraje, bo są one dla mnie „prawdziwe”. Nie ulegają globalizacji w takim stopniu, jak państwa Europy. Obywatele Francji, Włoch czy Hiszpanii żyją według ogólnoeuropejskich standardów pomimo pewnych różnic w dziedzictwie kulturowym. Społeczeństwa Bliskiego Wschodu czy też Azji żyją w swojej kulturze, z którą są ściśle związane. Ich kultura, a co za tym idzie i obyczaje, są podstawą życia codziennego.

— Jak to się stało, że wybrałeś Tajlandię i Kambodżę na swoją nową podróż?
— Wszystko sprowadza się do mojego marzenia z dzieciństwa, czyli zobaczenia niesamowitego Angkor Wat, który znajduje się w Kambodży. Największa i najbardziej majestatyczna ze świątyń w kompleksie Angkor przekonałaby niejedną osobę do odwiedzenia tego kraju. Chciałbym też spróbować pieczonego ptasznika, podobno jest to ciekawe kulinarne przeżycie. Natomiast Tajlandia przyciąga już samą stolicą. Bangkok, jego zgiełk i zabudowa, rzuca inne światło na ten kraj. Piękne świątynie, pyszne uliczne jedzenie czy tajski masaż. Oprócz tego chciałbym odwiedzić piękne plażę na południu, starożytne miasto Sukhotai oraz odpocząć na łonie natury w tajlandzkich parkach narodowych.

— Byłeś już w Iranie, Indiach, ale tak daleko na wschód — jeszcze nie. Nie boisz się?
— Myślę, że nie ma czego. Dobrym rozwiązaniem było odwiedzenie w pierwszej kolejności Indii, które niejako przygotowały mnie na azjatycką rzeczywistość. Stały się bramą do dalszej wędrówki na wschód. Poza tym Tajlandia to raczej bezpieczny kraj, gdzie
nie dochodzi do incydentów z udziałem podróżników. Jedynym zagrożeniem w mojej ocenie może być Kambodża, która jest jednym z najbardziej zaminowanych krajów świat. Do dnia dzisiejszego leży tam około 4-6 mln uzbrojonych min.

— Sam przygotowujesz swoją podróż. Nie wierzysz biurom podróży?
— Po pierwsze, osoba, która sama wyprawia się w podróż, musi się do tego odpowiednio przygotować — mowa tu o poznaniu kultury, obyczajów, geografii danego kraju. Człowiek dzięki temu zdobywa wiedzę, rozwija się. Inaczej jest, gdy korzystamy z usług biur turystycznych, wtedy nic nie musimy robić. Wszystko mamy podane na tacy, nie musimy poznawać map ani obyczajów, by nie doszło do faux pas. Na przykład w Tajlandii przypadkowe dotknięcie czyjejś głowy powinno wiązać się z natychmiastowymi przeprosinami. Głowa jest traktowana przez Tajów z wyjątkowym szacunkiem. Po drugie, biura turystyczne nastawione są na komercyjne rozwiązania, czyli wpasować się w gust przeciętnego turysty i pokazać mu to, co „powinno” mu się podobać, co nie zawsze wiąże się z pozytywnym rezultatem. Indywidualnie możemy zorganizować podróż tak, by zobaczyć tylko to, co naprawdę nas interesuje. Nie wyobrażam sobie zobaczyć kompleksu Angkor w sześć godzin. Sam planuję tam spędzić trzy dni. No i wreszcie po trzecie. Samodzielna podróż jest o wiele tańsza od zorganizowanej turystyki. Począwszy od samych lotów, przez noclegi, kończąc na jedzeniu.

— W Indiach próbowałeś prawie każdego dania. Jak przygotowujesz się do tej wyprawy od strony kulinarnej?
— Staram się poznać podstawowe dania, ich nazwy oraz ewentualne zastrzeżenia do nich. Czasem możemy być zaskoczeni tym, co dostaniemy. W Tajlandii jest to dość ciekawe, ponieważ sztuka kulinarna opiera się na balansowaniu czterech smaków: słonego, kwaśnego, słodkiego i pikantnego. Dania będą się opierać na ryżu, jest to tak podstawowy element dania, że jedna z form powitania między Tajami brzmi: Czy już zjadłeś ryż?

— Uczysz się języka?
— Jak zwykle, podstawy języka kraju, do którego się wybieramy, są zawsze przydatne i mile widziane. To pokazuje podróżnika jako „swojego”, a nie nadętego turystę, który unika ludności miejscowej. Nie każdy włada angielskim i nawet podstawowe zwroty mogą uratować sytuację.

— Co znajdzie się w twoim plecaku?
— W tym roku mam zamiar spróbować czegoś nowego. Wziąć jedną parę — maksymalnie dwie — ubrań. Natomiast resztę kupić na miejscu w Tajlandii, by się lepiej wczuć w klimat podróży. Poza tym oczywiste są takie kwestie, jak przybory toaletowe, przewodnik podróżniczy czy też aparat. Przydaje się również latarka czołowa, którą bardzo sobie chwalę. Kieruje się tylko jedną zasadą — jak najmniej. Im lżejszy plecak, tym się lepiej podróżuje.

— Ile będzie trwać twoja podróż?
— Podróż będzie trwać prawie cały miesiąc, wydaje mi się że to optymalny czas do podróżowania. To wystarczy do obejrzenia zaplanowanych miejsc. Planowanie dłuższego pobytu nie ma sensu, ponieważ przy tamtejszych warunkach klimatycznych można narazić się na spędzenie miesiąca w monsunie.

Marcin Wójcik

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Hania #770287 | 178.36.*.* 7 sie 2012 22:04

    W zeszłym roku podróżowałam z plecakiem po Kambodży. Ciekawy kraj, wielu turystów - w tym Polaków (zresztą tak jest w całej Azji). Życzę udanej wyprawy. Chociaż Tajlandia, Indie, Kambodża - to zdeptane szlaki turystyczne i z pewnością nie ma tu mowy o przecieraniu szlaków.

    ! - + odpowiedz na ten komentarz

  2. Zeglarz #769443 | 115.67.*.* 7 sie 2012 09:52

    Tajlandia dawno straciła posmak odkrycia. Mieszkam tu już od 10 lat

    ! - + odpowiedz na ten komentarz