Wietnamska kobra przyjechała na Warmię w butelce

2014-11-07 12:15:32 (ost. akt: 2014-11-12 21:58:14)
Mirosław Anasiński w swoim domu w Łajsie

Mirosław Anasiński w swoim domu w Łajsie

Autor zdjęcia: Władysław Katarzyński

W centrum wsi Łajs, leżącej na granicy Warmii i Mazur, wisi tablica: Granica Jedności. Dla Mirosława Anasińskiego, byłego leśnika, obecnie przedsiębiorcy branży agroturystycznej, świat nie ma granic. Cały swój wolny czas poświęca na podróże po egzotycznych krajach.

Łajs, wieś wśród lasów w gminie Purda, pomiędzy malowniczymi jeziorami Kośno i Łajs. Kto chce wykupić zezwolenie na wędkowanie na okres od maja do października, musisz zapłacić 2,5 tys. złotych. To cena, jaką wyznaczyło stowarzyszenie, które te akweny dzierżawi, a pieniądze przeznacza m. in. na zarybianie i dbałość o czystość tutejszych wód. I, o dziwo, znajdują się chętni.

Letnicy, czyli mieszkańcy


Stara zabudowa Łajsu powoli zanika. Tylko tu i ówdzie możesz zobaczyć domek w stylu warmińskim lub mazurskim albo na nie stylizowane. Większość zabudowań należy do nowobogackich, którzy w Łajsie szukają przyrodniczego azylu i spokoju. W sezonie mieszka tu również jeden z byłych wojewodów olsztyńskich. Rdzenni mieszkańcy, którzy dawniej stanowili tutaj większość, spoczywają na niewielkim cmentarzyku po stronie mazurskiej lub wyjechali do Niemiec.
Po mazurskiej stronie Łajsu mieszka też Mirosław Anasiński. Dom można poznać po rzeźbie orła umieszczonego na froncie.

Świniodziki i słonie


Zanim sobie porozmawiamy, pan Mirosław prowadzi mnie do zagrody, w której przybywają świniodziki, czyli krzyżówka dzika z domową świnią. Locha, która właśnie się oprosiła i ma sześcioro młodych, prosi o chleb. W zagrodzie ma gałązki, o które ostrzy zęby.
— Nijak ma się to zwierzę do słonia, którego mogłem pogłaskać po trąbie w Indiach, czy też lwa widzianego o kilkanaście metrów od jeppa na fotograficznym safari w Kenii — śmieje się Mirosław Anasiński. — Ale i u nas, tu w okolicach Łajsu, są dzikie zwierzęta. Pod wioskę podchodzą jelenie, sarny, dziki, lisy, jenoty a nawet wilki. Znam też parę siedlisk bielika. Dlatego chętnie tu wracam.

Na początku był Egipt


Oglądam pamiątki, jakie mój gospodarz przywozi z licznych podróży po świecie, jak indiańskie totemy, maski, fragmenty strojów, figurki orłów, które kolekcjonuje, jego ulubionych ptaków a przede wszystkim masę zdjęć. Jest i odrobina makabreski, butelka spirytusu z kobrą w środku, rodzaj naszej "żmijówki". Kobra to pamiątka z Wietnamu.
— Jako leśnik nie miałem czasu ani pieniędzy na podróże — wyjaśnia gospodarz. — Praca w Niemczech pozwoliła mi wybudować dom, zająć się agroturystyką. Dziś mogę sobie pozwolić na dalekie podróże, nie tylko palcem po mapie czy oglądając telewizję. Te podróże zainaugurowała kiedyś wycieczka z żoną Teresą do Egiptu. Kair, piramidy w Gizie, rejs po Nilu czy też Sahara.
— Ja, człowiek lasu, który zna tutaj każde niemal drzewo i to bezkresne morze piasku czułem się nieswojo — mówi pan Mirek.

Wśród Masajów w Kenii


Bakcyl podróżowania po świecie został jednak zaszczepiony. Jeździ przeważnie sam, żona z uwagi na pełnione stanowisko dyrektora szkoły, ostatnio niepublicznej, nie ma czasu. Nie korzysta z usług biur turystycznych, nie lubi tłoku, a poza tym, bez takich pośredników, oszczędza na kosztach. Z internetu dowiaduje się, jak wyglądają usługi na miejscu, kupuje bilet i leci. Zawsze zabiera ze sobą czajniczek, w którym gotuje wodę przed spożyciem. Nigdy nie wiadomo, czy nie ma w niej drobnoustrojów.
Wśród krajów, jakie zwiedził, była między innymi Kenia.
— Wylądowałem w Mombasie, drugim co do wielkości mieście w Kenii (po stolicy Nairobi - red.) i stamtąd ruszyłem wynajętym jeepem na teren rezerwatu narodowego Masai Mara, przedłużenia tanzańskiego parku narodowego. Niezapomniane wrażenie, kiedy widzisz Górę Kilimandżaro na terenie Tanzanii albo liczące kilkadziesiąt sztuk stada dzikich słoni. Kiedyś polowałem, ale od lat już to zarzuciłem. Fotografowanie zwierząt na wolności, jak słonie, lwy, bawoły czy też nosorożce, a Kenia należy do krajów, gdzie występuje wielkie ich bogactwo gatunkowe, również wyzwala dużo adrenaliny.
Widział też wioski należące do Masajów, autochtonów afrykańskiej półkoczowniczej grupy etnicznej, zamieszkujących Kenię i Tanzanię. Władze tych państw próbują ich zachęcić do porzucenia takiego trybu życie, ale napotykają na opór. Niektórzy Masajowie nauczyli się jednak korzystać z finansowych możliwości, jakie stwarza turystyka. Oferta jest bogata. Przybysze chcą zobaczyć ich chaty, stroje, rytualne tańce. Mężczyźni nienaturalnie wysocy, o ciałach przepasanych na biodrach i przez ramię jaskrawo-czerwoną kangą oraz nieodłączną włócznią. Wielu z tych autochtonów to uzdolnieni ludowi artyści, którzy sprzedają turystom swoje wyroby. Dominuje jednak masowość.
— Co mnie tam zaskoczyło? Wielu z Masajow posiada, co prawda, na przykład rowery czy też skutery, ale na wieść o przybywających turystach, gdzieś je chowają — śmieje się Mirosław Anasiński.

Małpa w kąpieli


W Kenii spotkała go przygoda. Kiedy się kąpał w łazience, do pokoju weszła przez uchylone okno wielka małpa. Ukradła mu cukier.
Singapur, Argentyna, Malezja, Indonezja, Indie, Nepal, to tylko niektóre kraje, jakie dotąd zwiedził. Wspaniałe świątynie Indii, święta rzeka Ganges, buddyjskie klasztory w Nepalu. W tym ostatnim kraju przez drogę, którą jechali, tuż przed maską samochodu przebiegł wspaniały tygrys. Podobała mu się wyspa Borneo, jedna z największych na świecie, wchodząca z skład Archipelagu Malajskiego, z jej oszałamiającą przyrodą, pięknymi plażami, kulturą i sztuką.
— Uważam, że jeżeli chodzi o podejście do turystyki, najlepiej wygląda Tajlandia — twierdzi Mirosław Anasiński.
Czasami podczas takich wypraw spotyka Polaków. — Raz ktoś mi się bacznie przygląda — wspomina. — Czy ja gdzieś pana nie widziałem? — pyta. — Jestem z Łajsu na Mazurach — odpowiadam. — Ach, już wiem, jadłem u pana obiad!

Człowiek lasu, który nie zna granic


Z każdej podróży przywozi jakąś pamiątkę. Figurki orłów, jakie kupuje, to już prawie kolekcja. Pytam o figurkę Chrystusa. Przywiózł ją z Brazylii. Był tam w lutym 2014 roku. Niezapomniane wrażenia wywiózł z Rio de Janeiro, nad którym króluje monumentalna figura Chrystusa. Przyroda, beztroska i radość życia Brazylijczyków, ich muzyka, taniec i długa na 4 km plaża Capacabana, a na niej tysiące dzieciaków uganiających się za piłką.
— To było przed mistrzostwami świata w piłce nożnej — opowiada. — Czuło się tę atmosferę. Z drugiej strony należało uważać na aparat fotograficzny lub komórkę, bo mogli ci wyrwać z ręki.
Taką właśnie przykrą przygodę przeżył na granicy Kambodży z Wietnamem, którą przejeżdżał. Zagadnęła go z uprzejmym uśmiechem jakaś dziewczynka, a kiedy się zatrzymał, ktoś inny ukradł mu aparat komórkowy. Kiedy wracał, zauważył to dziecko, ale na jego widok zniknęło w tłumie.
— W Wietnamie pokazano nam rozległe systemy podziemnych umocnień, które tak dały się we znaki Amerykanom. Liczą wiele kilometrów. Wietnam kojarzy się z walkami w dżungli czy też na polach ryżowych, a toczyły się one również pod ziemią. Podziemne korytarze, które mają często głębokość do 25 metrów, prowadzą także pod korytami rzek. To dzisiaj jedna z największych atrakcji.
Z Wietnamu przywiózł butelkę spirytusu z kobrą w środku. To miejscowy rarytas. Na razie jest ozdobą kolekcji egzotycznych pamiątek podróżnika.

Czas na jelenie


— Planuję dalsze podróże, chociaż ostatnio mam już ich przesyt — wyznaje Mirosław Anasiński. — Może jeszcze Meksyk i koniec. Nie ma to jak podglądanie jeleni na rykowisku w naszych pięknych lasach — dodaje. — Albo bielika, jak poluje na ryby.
Fotografuję go na Granicy Jedności, która leży pomiędzy Warmią i Mazurami. Człowieka lasu, który nie zna granic.
Władysław Katarzyński



Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Jacek #2555303 | 79.184.*.* 14 sie 2018 12:39

    Proponuje poprawić mapę ponieważ Pan Mirosław ma swój Pensjonacik Adler w miejscowości Łajs a nie Łajsy !

    ! - + odpowiedz na ten komentarz

  2. chwileczkę #1536971 | 77.242.*.* 7 lis 2014 18:32

    a przemyt transgraniczny zwierząt egzotycznych to nie przestępstwo przypadkiem??

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) ! - + odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)