Smak etiopskiej kawy

2015-03-20 10:24:35 (ost. akt: 2015-03-20 13:56:15)
Smak etiopskiej kawy

Autor zdjęcia: Mirosław Doroszuk

Z Mirosławem Doroszukiem, olsztyńskim nauczycielem oraz podróżnikiem rozmawiamy o Etiopii, którą niedawno odwiedził.

— Z czym kojarzy się tobie Etiopia? Bo przeciętnemu człowiekowi z biedą...
— Z Wielkimi Rowami Afrykańskimi oraz z kolebką cywilizacji. Jedno z drugim się łączy, bo panują tu bardzo dobre warunki dla rozwoju. Przyroda i klimat są tu bardzo sprzyjające. Warto przy okazji wspomnieć, że to na terenie Etiopii znaleziono szczątki praczłowieka, którego nazwano Lusi. Tu jest dużo urodzajnej ziemi i nie brakuje wody. Problemem jest głównie brak techniki w rolnictwie. Widziałem woły ciągnące sochy.

— No właśnie, to jedno z najstarszych państwa na świecie. Panujący jeszcze w ubiegłym wieku cesarze wywodzili swoje pochodzenie od biblijnego króla Salomona i królowej Saby...
— To jedno z pierwszych państw, które przyjęło chrześcijaństwo. Do dziś przy wielu napotkanych kościołach znajdują się wiekowe rękopisy, szaty liturgiczne oraz naczynia. Niestety, łatwo je kupić na czarnym rynku. Przykładowo za księgę z VI wieku wystarczy zapłacić 150 dolarów.

— Będąc w Etiopii zobaczyłeś m.in. Aksum, które liczy 2,5 tys. lat i było miejscem koronacji cesarzy...
— To tutaj znajduje się słynny granitowy obelisk liczący 1700 lat. Te smukłe słupy stawiano przed świątyniami i pełniły one swego rodzaju symboliczną bramę między niebem a ziemią.

— Czym poruszałeś się po Etiopii?

— Przemierzyliśmy jej część środkową i północną niewielkim busem. Muszę przyznać, że jazda drogą szutrową była niezwykle trudnym doświadczeniem. Ale było warto. Zobaczyliśmy m.in. Lalibellę. To święte miasto ortodoksyjnego kościoła etiopskiego. Pielgrzymki ciągną tu do kościołów wykutych w skale, które powstały 800 lat temu. Do dziś jest tajemnicą, jak tego dokonano. Jedna z legend głosi, że przy ich budowie pomagali aniołowie. Kościoły wpisane zostały na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO. To tutaj natknąłem się na śpiewających zakonników przy akompaniamencie bębnów.

— Przemierzając ten afrykański kraj na pewno budziliście zainteresowanie...

— Kiedy się tylko zatrzymywaliśmy na krótki postój, od razu pojawiały się wokół nas dzieci. I to nawet, na wydawałoby się odludnych, pustynnych terenach. Nie chodziło im wcale o pieniądze. Były szczęśliwe, kiedy dostały chociażby mydło. Dlatego braliśmy je z hotelu i je im rozdawaliśmy. Wielką radość sprawiało im to, kiedy dostawały coś do ubrania np. koszulkę, nie wspominając o długopisach czy notesach. Z tego naprawdę się cieszyli. Drogi w Etiopii to przede wszystkim idące w różnych kierunkach kobiety z pakunkami na głowach...

— Miałeś okazję zajrzeć do etiopskiej chaty?

— Tak, są budowane z kamieni i gałęzi. Na zewnątrz, jak i w środku wyglądają naprawdę ubogo. Skromnie posłanie, a na ścianie suszone zioła i naczynia.

— W Etiopii nie brakuje zapewne ciekawych zwierząt?

— Jednym z takich przykładów jest dżelada, jedyna na świecie trawożerna małpa, zwana małpą o krwawiącym sercu. Nazwa ta wzięła się z krwistego krawata, który znajduje się na jej piersi. Mają go i samice i samce.

— Etiopia to również kawa...

— Zbierane ziarna są koloru czerwonego. Palone są na bieżąco, w miejscu gdzie kawa jest parzona. To wielka zaleta, bo wówczas jej smak jest wyjątkowy. Bez znaczenia czy to jest restauracja, czy przydrożny bar, kawa wszędzie w Etiopii smakuje dobrze.

Rozmawiał: Wojciech Kosiewicz


Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB