Odkrywanie Tajlandii (2)

2011-07-07 10:31:06 (ost. akt: 2011-07-07 10:54:06)

Sezon na Ko Samui rozpoczyna się w połowie listopada, a kończy w marcu. Niestety, efekt „globalnego ocieplenia” dotarł i tutaj i w coraz większym stopniu zmienia naturalny porządek klimatyczny.

Masaż tajski na plaży niesie relaks i ulgę

Masaż tajski na plaży niesie relaks i ulgę

Autor zdjęcia: Ryszard Wierzbicki

Nieustające deszcze w grudniu powodują pustoszenie hoteli, ośrodków i plaż. Jest jednak całkiem spora grupa wiernych turystów, zwłaszcza z Niemiec i Skandynawii, którzy nie bacząc na pogodę przyjeżądżają tu od lat. Wygląda to tak, jakby próbowali "zaklinać" pogodę i nakłonić ja do powrotu do tradycyjnego od tysiącleci następstwa po sobie pory suchej i deszczowej.


Wigilia pod palmami


Tradycja buddyjska Tajlandii powoduje, że Święta Bożego Narodzenia zachowują tu jedynie wybrane elementy symboliki. Dostrzega się znane nam świąteczne atrybuty, jak choinki w dużych domach towarowych czy popularne niezwykle czapki Mikołaja, w których paradują kelnerzy, pokojówki i dzieci. Powszechnym zwyczajem buddyjskich uroczystości jest puszczanie świetlistych lampionów w niebo. Powietrze wewnątrz lampionu rozgrzewa się od płomienia świeczki i unosi papierowy balon-latawiec w przestworza.
Czas Bożego Narodzenia 2010 roku upłynął w strugach deszczu. Nikt nie obdarowuje się prezentami, a muzyka płynąca z ulicznych kramów, restauracyjek i barów w niczym nie przypomina naszych kolęd. Wigilia pod palmami to tajski Mikołaj na motocyklu, wjeżdżający w samym środku kolacji między stoliki, Rosjanie w akwalungu, przybywający na basen hotelowy gotowi na wieczorny trening nurkowy, puszczanie w niebo świetlnych lampionów. Tak wyglądają święta w na wyspie Ko Samui.

Sak buduje restaurację


Moim lokalnym przewodnikiem po północnym Ko Samui, czyli Maenam, jest Sak, były szef kuchni i restauracji w Coco Palm Beach Resort, gdzie miałem okazję uczyć nurkowania gości tego ośrodka. Sak odszedł z prominentnej pracy jednego dnia po krótkiej wymianie zdań z menadżerem hotelu. Poszło o odmowę wypłacenia mu należności za kilka nadgodzin przepracowanych w restauracji. Sak bez zastanowienia zdjął swój biały fartuch, odwrócił się na pięcie i odszedł z pracy. Kilka dni temu spotkałem Saka na plaży, gdzie wytrwale porządkował brzeg ze swoim szwagrem i synem, karczując dojście do piaszczystej ścieżki, łączącej nabrzeże z główną drogą do Maenam. Miało to miejsce zaledwie kilka dni po jego demonstracyjnym odejściu z Coco Palm. Zapytałem go, nad czym tak pracują z Nindża Inżynierem (tak nazwałem szwagra Saka z uwagi na jego wiecznie zamaskowaną twarz). Odpowiedział, że budują restaurację. Zapytałem, kiedy planują ją otworzyć. Za miesiąc! Oczywiście nie uwierzyłem. Traf jednak chciał, że dokładnie miesiąc później, po okresie spędzonym na sąsiedniej wyspie Ko Phangan, miałem okazję być na tej samej plaży. Restauracja Saka była gotowa, a on w roli szefa, w swoim odwiecznym białym fartuchu, polecał moim znajomym najświeższe ryby, owoce morza i inne potrawy.

Największe na świecie party na plaży


Ko Samui jest głównym miejscem przesiadkowo-postojowym w drodze na Full Moon Party na wyspie Ko Phangan. Legendarne, podobno największe plażowe party na świecie, jest miejscem pielgrzymek backpackersów z całego świata. Raz w miesiącu, przy pełni księżyca, wszelkiego autoramentu indywidua i odmieńcy ciągną jak mrówki do mrowiska na plażę tętniąca muzyka trans do białego rana. O zjawisku tym napiszę odrębny tekst, bo jest to swoisty ewenement socjologiczny. Tym niemniej, mówiąc o Ko Samui, nie sposób nie wspomnieć, że część atmosfery nieustającej imprezy udziela się również młodzieżowej części turystów udających się na plażowo-muzyczne szaleństwo pod gwiazdami.

Trochę Europy w Azji


Ostoją europejskości w centrum Azji, a właściwie amerykańskości pozostają sklepy sieci Seven Eleven, oferujące na ogół przez 24 godziny na dobę wszelkie produkty, potrzebne do życia codziennego. Tutaj zatem zaopatrzysz się nie tylko w baterie do swojego aparatu, paracetamol czy kartę SIM, ale również przyrządzisz sobie wyśmienitą zupkę Tom Yam w rożnych konfiguracjach smakowych albo zasmakujesz lokalnych lodów z automatu. Sklepy Seven Eleven są również domyślnym miejscem spotkań turystów, a w miejscach takich jak Ko Samui swoistym centrum kulturalno-rozrywkowym i punktem informacyjnym zarazem.
Maxa, włoskiego kierowcę TIRa w rockowym stylu AC/DC, widuję tutaj codziennie w towarzystwie znajomych turystów, wydającego swoje ciężko zapracowane oszczędności na nieustające wakacje. Przyjeżdża na wyspę od 5 lat, na 3-4 miesiące w roku, zawsze w to samo miejsce, żeby odpocząć od włoskiej codzienności. Mama San, właścicielka sąsiadującego ze sklepem baru, ma zawsze dla niego miejsce przy kamiennym stoliku oraz butelkę ulubionego tajskiego piwa Chang.
Nie wiedzieć czemu, na Ko Samui, oprócz wszechobecnej muzyki tajskiej przyjęła się stylistyka raggae. Bary z pobrzmiewającymi piosenkami Boba Marleya nie są tu rzadkością. Na plaży czy przy głównej drodze, opasującej całą wyspę 50-kilometrową nitką, napotykam wielu miłośników stylu rasta. Dźwięki jamajskich gitar wpasowują się idealnie w klimat i filozofię „Tu i teraz”.
Tajski masaż na plaży Maenam to wydatek niewielki, bo zaledwie 200 bahtów czyli 20 polskich złotych, a zażywając go doświadczasz przyspieszonego kursu zrozumienia specyfiki tego miejsca. Masaż tajski niesie ze sobą spokój i odpoczynek, relaks i ulgę, powiew nadmorskiej bryzy i kojące dźwięki dla ucha. Jednym słowem całkowita dekadencja.

Wszechobecny Budda


Tajlandia jest naznaczona wszechobecnością buddyzmu. Wizerunki czcigodnego Buddy napotykamy na każdym kroku, równie często jak wizerunki Chrystusa i krzyże w naszym kraju. Miejsca buddyjskiego kultu otoczone są powszechnym szacunkiem i czcią. Pomarańczowe szaty mnichów, wędrujących uliczkami miast i wsi, ogniskują uwagę przechodniów, powodując odruchy szczodrości. Na Ko Samui buddyzm jest jednak mniej widoczny, niż w innych miejscach Tajlandii. Aby dotrzeć do kilku świątyń, trzeba zboczyć z powszechnie uczęszczanych szlaków turystycznych. Należy być jednak ostrożnym z natarczywością i ciekawością fotograficzną, gdyż jest to często postrzegane jako brak wyczucia, często wręcz odczytuje się takie zachowania jako zwykła niegrzeczność.


Nasi na Ko Samui


Polacy są na Ko Samui rzadkością, a ci którzy tu trafiają są osobami niezależnymi finansowo i zawodowo, co pozwala im na realizację własnych pomysłów na podróżowanie. Zauważam coraz częstszą i coraz bardziej powszechną wśród podróżujących Polaków tendencję do uniezależnianie się od biur podróży. Sam postępuje tak samo, nie tylko uwagi na koszty, ale przede wszystkim z uwagi na możliwość uelastycznienia swojej podróży. Kupując jedynie bilet lotniczy do interesującego mnie miejsca uniezależniam się od sztywnych i kosztownych zmian w planach podróży organizowanej przez pośrednika. Coraz większa liczba Polaków posługuje się językiem angielskim na takim poziomie, który pozwala im na bezproblemowe przemieszczanie się w rozmaitych kierunkach i porozumiewanie bez narodowych kompleksów. Turyści z Polski, których spotkałem na Ko Samui, to najczęściej prywatni przedsiębiorcy. Polskich rezydentów na Ko Samui mógłbym zliczyć używając palców jednej ręki. Co innego sąsiednia wyspa w zatoce syjamskiej, Ko Phangan. Ale o tym opowiem następnym razem.
Ryszard Wierzbicki

Zapraszam do obejrzenia filmu z Ko Samui
Na mapie zaznaczyliśmy Maenam.

Tagi:

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB